Recenzja filmowa: Mission: Impossible-Fallout - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Mission: Impossible-Fallout

Film miał swoją światową premierę 12 lipca 2018 roku, w polskich kinach pojawił się 10 sierpnia 2018 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Najlepsze lato to takie, kiedy oprócz pięknej pogody, pod ręką jest najnowsza powieść Dana Browna i kolejna część „M:I”, bo to oznacza, że można zawiesić na kołku prawa logiki i fizyki i przestawić się na totalny relaks i radochę. Oto na ekranie mamy kolejną, szóstą, odsłonę przygód agenta Ethana Hunta & Co. Według wszelkich prawideł seria już dawno powinna zjadać własny ogon, a jakimś cudem im dalej w las, tym więcej wiatru nabiera w żagle.

Nic nowego nam się nie podaje. Wyklęci agenci, zagrożenie jądrowe i odliczanie do wybuchu, to już było i to nie raz, a jednak z całego filmu przebija pewna świeżość. Wszystko jest podkręcone do maksimum, wszystko, poza dzięki Bogu! patosem. Kiedy Tom Cruise spada w pełnej prędkości z motoru, przelatuje nad samochodem i ląduje po dziesięciu metrach, po czym wstaje i ucieka dalej, to czuć wyraźnie, że twórcy mrugają do widzów. Tego zabrakło we wcześniejszych super poważnych częściach, (zwłaszcza w drugiej, pamiętacie gołębie latające w zwolnionym tempie? Brr!), które przy późniejszych produkcjach wypadają raczej blado, a momentami wręcz groteskowo.

Najlepsze jednak w tym filmie jest to, jak został nakręcony. Wychowałam się na pierwszych „Szklanych pułapkach”, dlatego mam sentyment przede wszystkim do porządnej kaskaderki, a nie do zielonego ekranu. Lubię oczywiście super bohaterów ze stajni Marvela, jednak, kiedy kolejny raz obserwuję potyczkę wygenerowanych komputerowo awatarów, ogarnia mnie tęsknota za czymś tradycyjnym. I w najnowszym „M:I” na szczęście tak jest. Nie brakuje pełnokrwistych scen, w których panie i panowie spektakularnie dają sobie po pysku w idealnie choreografowanych walkach. I w tym momencie trzeba pochwalić przede wszystkim Toma Cruise’a, który ma najwięcej do roboty. Widać, że w większości obszedł się bez pomocy dublera, co zważywszy na jego wiek (sześćdziesiątka na horyzoncie) jest godne szacunku.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Christopher McQuarrie

Ocena: 8/10